niedziela, 19 stycznia 2025

O tomie "Własny holocaust" Bartosza Konstrata

 

        Ostatni niestety jak dotąd tom Bartosza Konstrata. Jak silny i rozpoznawalny jest to głos, świadczy fakt, że nagradzający tomik juror był przekonany, iż nagradza dzieło autora... podszywającego się pod Bartosza Konstrata. I, w jakimś najbardziej ogólnym sensie, takie „podszycie się” podmiotu mówiącego pod unikalnie jednostkową tożsamość, jak najbardziej w pisarstwie Konstrata zachodzi. Bo ten podmiot to w gruncie rzeczy... figura percepcji (a dokładniej: całego jej spektrum). Taka quasibuddyjska, nieuprzedzona, powolna rejestracja wszystkiego, co pod postacią koronkowo zeszytych metafor przesuwa się przed jego wewnętrznym okiem. Ilość kontekstów filozoficznych, antropologicznych, ich uwikłań w materię wierszy oszałamia, ale też, przede wszystkim, wprawia w konsternację najbardziej prymarną: dotyczącą relacji ożywionego do nieożywionego, ludzkiego do pozaludzkiego, brutalności do delikatności, odziedziczonego do sprawczego, nauki do intuicji, natury do kultury... Kopalnia surrealistycznie zjawiskowych i zastanawiających bon motów, z których szczególnie zabieram sobie dwa: „ludzie [...] są potomkami psychiatrów” i „mięso drapie nas w skórę od wewnętrznej strony”. Całość jak wszechogarniająca medytacja, której stawką jest uchwycenie nietrwałości bytu, nieustanności przemian, (r)ewolucji, rozpadu i śmierci, która bywa początkiem nowego życia. 

 


 

 

O tomie "Mnemotechniki" Jarosława Lipszyca

 

    Jak skonstatował kiedyś Edward Stachura, „wszystko jest poezja”. Jarosław Lipszyc tomikiem Mnemotechniki udowadnia, że może być nią zbiór odpowiednio zestawionych i rozmieszczonych graficznie... artykułów z Wikipedii. Co takie, na pozór zgoła niepoetyckie, teksty, do poezji wnoszą? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba uświadomić sobie kilka cech liryki. Jednym z nich jest koncentracja na pewnym „wycinku rzeczywistości” podtrzymywana przekonaniem, że we fragmencie takim przejawia / manifestuje się całość, lub, co najmniej, jakaś ważna dotycząca jej prawda. To, zwykle raczej implicite przejawiane, przekonanie sytuuje poezję na przecięciu „wiedzy szczegółowej” i „ogólnej intuicji”, odpowiedzialnej za odpowiednie „ujęcie” tej pierwszej.
    Jak w przypadku Mnemotechnik wspomniana ogólna intuicja radzi sobie z wiedzą szczegółową szczególnego rodzaju, a mianowicie – będącą rezultatem myślenia naukowego? Odpowiedź brzmi: niezmiernie ciekawie, wręcz o niebo lepiej, niż robi to większość utworów sięgających po klasyczne / utarte środki poetyckie. Przede wszystkim zyskuje oryginalność, w pierwszym rzędzie treści, lecz także – nie bez zasługi Lipszycowego zacięcia lingwistycznego – niesztampowość formy. Przykład zabawy językowej w utworze „stan krytyczny”:


nas
tępo
wał
oto

stop
ni
owo


wprowadza dobrze do wspomnienia kolejnego waloru tomiku: emanującego zeń ogromnego poczucia humoru i komizmu – dość przywołać utwór pt. „lustracja”, powstały przez połączenie wikipedyjnych haseł: „lustro” i... „kastracja” (sic!)

    Zdecydowanie napomknąć też trzeba o innym plusie zbioru, a więc takim, że można się z niego zwyczajnie (a raczej: naprawdę niezwyczajnie!) wiele dowiedzieć: hasła nieprzypadkowo ułożone są w zapadający w pamięć, mnemotechniczny sposób.

    Na koniec warto dodać, że przedsięwzięcie Lipszyca nie byłoby możliwe, gdyby nie powszechna dostępność (włączając w to możliwość artystycznego „recyklingu”) materiałów z Wikipedii. Mnemotechniki są więc także głosem w sprawie udostępniania dzieł i treści objętych w przeważającej mierze prawami autorskimi. Głosem niezwykle przekonującym – pokazującym, że na kulturowym „wolnym obiegu” zyskują wszyscy, a nikt nie traci.

 

 


 

O wierszu Kingi Skwiry

                          Wiersz Kingi Skwiry stanowi niezwykłe połączenie wymownej sensualności z kreatywnością na poziomie frazeologiczny...