wtorek, 8 czerwca 2021

Liryzm to lodowa tkanka*

 

 


    
    Zupełnie jak totalitaryzm. Gdy o nim myślę, przed oczami jawi mi się arktyczne piekło syberyjskich
łagrów i nieme pytanie haka, na którym kiedyś, w małej chatce na Północy, powiesiła się rosyjska poetka,Marina Cwietajewa. Po chwili widzę ustrój totalitarny przyszłości, rodem z Fahrenheit 451, i dochodzę do wniosku, że gdybym – na wzór bohaterów filmu – miała dokonać wyboru jednej książki, wartej nauczenia się na pamięć i zachowania dla przyszłych pokoleń, byłby to tomik 5 poematów Marka K. E. Baczewskiego, zawierający w sobie i ten hak, i ten ziąb, i czytanie czarnego na czarnym przez dygot i dotyk... 

        Otwieram oczy: dyktatury brak. Mamy za to wolność – tę wpisaną w ludzki los, ale też – taką, dla której możliwa jest każda, choćby i największa podłość czy dwuznaczność, zestrojone w związki między słowem a życiem i śmiercią, między mówieniem i pisaniem a istotą cielesności, którym Baczewski przypatruje się również w pozostałej części swojego przejmującego, wieloaspektowego zbioru. Więcej – tworzy je. Łącząc ze sobą m. in. znak i ból, śpiew i kanibalizm, liczbę i śmierć, układa własną mitologię procesów kulturowych. Fikcyjną oraz (ponieważ) uderzająco autentyczną:

 

Prawda to zmyślenie nieco bardziej skuteczne
od innych i jako taka musi być trzymana pod
specjalnym nadzorem, w domu wariatów i wariantów.
 

 

        Jeśli więc chcielibyście się dowiedzieć, skąd przywędrowało do człowieka pismo, dlaczego my, Polacy, nie potrzebujemy dekonstrukcji, który filozof byłby szczęśliwy na froncie, jak ma się szczęście do szaleństwa i dlaczego „wszystkie trupy są nasze” – czytajcie poematy Baczewskiego. W pewnym sensie robi on dla poezji to, co Michel Foucault uczynił dla filozofii: „wydrąża” ją i – łącząc punkty skrajne zgrabiałej powierzchni – wygrywa na tak powstałym instrumencie niezwykle poruszającą melodię. W ostatnim, poświęconym pamięci Mariny Cwietajewej utworze, poeta tak formułuje swoje twórcze credo:

 

odwołać ciszę, wyrwać z łagru
milczenia to, co najczystsze, bez rymu: brzmienie.
  

 

______________________________________________

* Tytuł recenzji i cytaty kursywą pochodzą z tomu Marka K. E. Baczewskiego 5 poematów".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Notka o tomie "Zmyśl[ ]Zmysł" Laury Osińskiej

      W takie książki uciekam, gdy zaczynają strzelać za szybami, póki co telewizorów. Autorce udała się megaważna rzecz: wypowiedzieć ją....