Planeta małp Michała Przyborowskiego to bardzo ciekawy tom. Część poruszonej w nim tematyki i zastosowanych rozwiązań formalnych zawarta jest jak w pigułce już w wieloznacznym tytule. I tak, planeta sugeruje refleksje okołoekologiczne; małpy przywodzą na myśl (przenośnie, pejoratywnie, choć nie tylko) rozumianą „dzikość”. Całość: planeta małp daje się czytać także jako ironiczny, autoteliczny (czyli: poddający refleksji formalny kształt wypowiedzi) komentarz do właściwej współczesnym twórcom skłonności do „małpowania” – zamiłowania do postmodernistycznej kopii, intertekstualności, kryptocytatu (których najbardziej widoczny przykład stanowi właśnie tytuł – przejęty z powieści „Planeta małp” Pierre'a Boulle'a i/lub z filmu na jej podstawie).
Przyjrzyjmy się bliżej wspomnianym wymiarom zbioru. Fragment wiersza małpy i ludzie:
małpa się cieszy a jak ty byś się czuł
gdyby się okazało że pochodzisz od człowieka
przywołuje pewnego rodzaju „zdziczenie” obyczajów, swoistą Białoszewską „dewolucję”. Daje się w nim odczuć zarówno współczucie wobec naszych „braci mniejszych”, jak i wyraźnie pytający wydźwięk popularnego hasła: „człowiek – to brzmi dumnie”. Pobrzmiewającą w dwuwierszu otchłanną „ironiczną rozpacz” dobrze moim zdaniem podsumowuje i rozwija równie sfinksowo tajemnicza zagadka, postawiona w tomie „Terror” przez Bartłomieja Majzla:
„zwierzę nieznane. ja sam przeciw
sobie. czy głębiej też jest zwierz?”
Oba fragmenty budzą refleksję nad tym, co bardziej „pierwotne” (także w kontekście religijnych i naukowych narracji): człowiek czy zwierzę, i nad kosztami powrotu do tej pierwotności. Końcowe stwierdzenie z wiersza Przyborowskiego:
człowieku małpo marna i ty małpo człowieku dumny
na mocy niemocy zostaliście i żaden nie odejdzie
bez drugiego
wskazuje na „splątanie” tych dwóch istot, i to podwójne: w wymiarze podległości człowieka „trzewiowym”, prymarnym instynktom i w postaci niewoli, jaką ów człowiek często funduje swoim naczelnym krewnym. Kładąc oba te aspekty na szali, łatwo można zgodzić się z Arundhati Roy, która w powieści „Bóg rzeczy małych” następująco skomentowała zapowiedź „szukania” przez jednego z bohaterów-aktorów „mieszkającego w nim zwierzęcia”: „Jakie by to miało być zwierzę – nie powiedział. Miał chyba na myśli mieszkającego w Bhimie człowieka, bo z pewnością żadne zwierzę nie opanowało nieskończenie twórczej sztuki bezgranicznej ludzkiej nienawiści. Żadne zwierzę nie potrafi nienawidzić z takim rozmachem i siłą”. Głębokie, biologiczne dziedzictwo człowieka przy równoczesnym dopuszczaniu się przez niego nadużyć w stosunku do innych mieszkańców naszej planety stanowi pierwszy, nad wyraz aktualny temat poruszany przez Michała Przyborowskiego w jego zbiorze.
Wspomniane „zdziczenie” w wielu wierszach „Planety małp” ma wymiar kulturowy: można je czytać jako konstatację upadku autorytetów (zwłaszcza) naukowych:
pogłowie mędrców spadło,
plagi chamstwa, nuworyszostwa i nierówności społecznych:
człowiek który się liczy
nie dzieli się z zerem;
epidemia egocentryzmu przeniosła się na obrzeża;
i potem trzeba z tym żyć albo oddać najedzonym
Jak
widać, poeta oferuje wnikliwą diagnozę obyczajowo-socjologiczną –
szczególnie – polskiego współczesnego społeczeństwa, którą
można uznać za drugą ważną „dominantę tematyczną”
tomu.
Ekologia z
krytyką obyczajową ciekawie – bo w sposób nieoczywisty –
spotykają się utworach takich jak np. korpoświnie.
Wiersz pod płaszczykiem humoru (chleb kupują krojony bo
brzydzą się przemocy) odsłania
uwikłanie tytułowych korpoświń,
które, choćby i chciały dokonywać ekologicznych wyborów, to i
tak pozostają tylko trybikami w machinie:
pite przez wszystkich sojowe mleko z dodatkiem kawy pieni się
jak Andrzej który już pracuje a i tak wyjdzie ostatni
Bardziej dosłownie nad możliwością dokonywania realnie etycznych wyborów w sferze zarówno diety, jak i zatrudnienia dywagował Szczepan Kopyt w tomie o znamiennym, naprowadzającym na konieczność wyboru z ciągu alternatyw, tytule „z a b i c”. W wierszu pt. „zapłata” pisał:
„(...) wybór
inwestować czas w pracę najemną
i transferować w drogie jedzenie wysokiej jakości
(…)
czy inwestować mniej czasu w pracę najemną
i jeść etycznie pracując na tanich wegańskich składnikach
(…)
trzecia opcja to tak zasuwać
tak wyzyskiwać ludzi (...)
żeby to inni musieli dokonywać pierwszego wyboru
podczas gdy ty jesteś etyczna i
jesz sobie wegańskie sushi przywiezione
przez punkową kurierkę na ostrym kole
w antysmogowej masce”
Kopyt winą za nierozstrzygalność w pozytywny sposób wyliczonych przez siebie alternatyw obarcza ogólnie kapitalizm. U Przyborowskiego krytyka systemu jest bardziej „punktowa”, skupiona na (obyczajowym głównie) konkrecie, co nie znaczy, że mniej w swojej ironicznej dykcji przejmująca. Jak w poincie korpoświń, trafnie pokazującej uprzedmiotowienie, utowarowienie ciał, jakiemu pracownicy korporacji poddawani są współcześnie na równi (choć w niejednakowych warunkach) co zwierzęta hodowlane:
zaspokojeni kładą się w alabastrowych pościelach
ktoś przykrywa im oczy sałatą i zawija w papier śniadaniowy
Wracając do wspomnianego na wstępie aspektu intertekstualności: bardziej wyraźnie niż w omawianych wyżej fragmentach pojawia się ona u Przyborowskiego, również w przebraniu po części humorystycznym, np. w miniparafrazie „Lokomotywy” Tuwima czy w nawiązaniu do kultowej powieści dla młodzieży „Podróż za jeden uśmiech” Adama Bahdaja:
już
nie lata duduś mały
teraz siedzi zmarkotniały
w złotej
klatce wśród marmurów
tęskni do zielonych borów
Humor to jednak podszyty goryczą i satyrą na Szyszki i Kaczki, które swą bezmyślnością, pazernością i ignorancją doprowadziły podmiot liryczny do konkluzji:
ach mój borze była
lipa
przyszła zmiana cud ekipa
ach mój borze dąb
truchleje
nie ma lipy gdzie są knieje?
Krytyka stricte polityczna jest zresztą obecna w Planecie małp w większej ilości, nie zawsze zawężona do naszego zaściankowego podwórka – wystarczy wspomnieć fragment tytułowego utworu:
statua wolności ma dziś
wolne opala się na plaży
kiedy obejmuje ją chłód nocy pali
książki i poleruje koronę
w którym nietrudno zobaczyć aluzję do dyktatorskich zapędów za oceanem.
Zakres treściowy „Planety małp” rozciąga się na wiele jeszcze interesujących tematycznych płaszczyzn, takich jak choćby związki i „rozwiązki” damsko-męskie, rola i znaczenie poetów i poezji we współczesnym świecie czy zjawisko drobnomieszczańskości niezależnie od miejsca zamieszkania. Te i inne smaczki z pewnością warto samemu wyłuskać z mieniącego się skondensowanymi znaczeniami tomu, który pod względem formalnym przypomina patchwork minifragmentów obdarzonych dużą mocą aforystyczną, „pozszywanych” z bardziej metaforycznymi lub lingwistycznie pofragmentaryzowanymi pasażami. Biorąc pod uwagę dużą spostrzegawczość, przytomność i plastyczność obserwacji autora, zaryzykowałabym określenie jego pisarskiej techniki mianem „patrz-łorku”, gdzie słowa i obrazy nie tylko przewijają się przed oczami czytelnika w postaci zmyślnych klatek, ale, ukazując swoją wielowymiarowość, oferują wgląd w niejednoznaczny, intrygujący labirynt znaczeń, nawiązań i asocjacji, kultury i natury, który my, jako ludzie, od tysiącleci zamieszkujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz