W takie książki uciekam, gdy zaczynają strzelać za szybami, póki co telewizorów. Autorce udała się megaważna rzecz: wypowiedzieć ją. Miłość jako utratę. I że inaczej nie da się jej wypowiedzieć. Niż własną, niezabliźnioną krwią. "Nie ma takiej miłości, która nie zostawiałaby stygmatów na dłoniach i stopach" – pisała Jeanette Winterson w Historii na jedną noc, a swoje słynne Zapisane na ciele zaczęła od słów: "Dlaczego miarą miłości jest jej utrata?". Adamowicz/Osińska w Zmyśle[ ]Zmyśle idzie jej tropem, korelując miłość z (do)tkliwie przeżywanymi szczegółami fizyczności, ale dorzucając do tego ponowoczesną świadomość "(nie)sentymentalizmu ciała" i nader ciekawą refleksję, czy przypadkiem nie jedynie zmyślając jesteśmy w stanie dać wyraz świadectwom naszych zmysłów?