czwartek, 10 czerwca 2021

Recenzja "Dogonić czas" Łucji Pecolt

 


           „Dogonić czas” jest drugim samodzielnym zbiorem wierszy Łucji Pecolt (znanej na Portalu Pisarskim jako Kamyczek). Podobnie jak jej poprzednie, zatytułowane „pomiędzy. wybory” wydawnictwo, złożony z siedemdziesięciu wierszy nowy tom ponieckiej poetki ozdabiają przepiękne ilustracje autorstwa Rudolfa Czajora (portalowego Starysty).

        Gdybym miała określić „Dogonić czas” w trzech słowach, powiedziałabym: urzekająca różnorodność – zarówno tematyczna, jak i formalna. Rozmaitość ta posiada jednak pewne „miejsca wspólne” – scalającą ją filozofię twórczą, od której wyłuskania chcę rozpocząć recenzję.

            Wyraźne wypowiedzenie przez autorkę owej filozofii następuje w tekście o incipicie *** (w wierszach jak w życiu). Poetka nie tylko deklaruje w nim, dyktowaną troską o utrzymanie odpowiedniego poziomu* artystycznego, gotowość kruszenia pieszczotą wiernego ideom lodu czy niekładzenia akcentów gdzie bądź, ale także konkluduje:


mówią że w wierszach odbija się życie

jak księżyc w wodzie jak fala jak dźwięk

oddycha kropką przecinkiem średnikiem

w klasycznym stylu powraca do miejsc


nawiązując tym samym do antycznej koncepcji mimesis. Charakterystyczne dla Arystotelesowskiej wersji tej orientacji sztuki względem rzeczywistości przekonanie, że „twórca powinien przedstawiać jedynie te rzeczy i wydarzenia, które mają ogólne znaczenie i są typowe”** realizuje Łucja Pecolt w nieco zmodyfikowany sposób, przywodzący na myśl m. in. tradycję poetycką Czesława Miłosza, o którego twórczości – a konkretnie: o poświęconym poetyckim opisom gruszki fragmencie poematu „Po ziemi naszej” – pisze Ryszard Nycz: „[Miłosz tworzy] fikcję >>nieludzkiego<< obserwatora w ogrodzie rzeczywistości, któremu poznanie zarówno istoty rodzajowej przedmiotu, jak i jego unikatowej jednostkowości nieodwracalnie przesłaniają obrazy konkretnych egzemplarzy rozmaitych gatunków w konkretnej czasoprzestrzeni. (…) Pozwalają się one uchwycić w swej historycznej, egzemplarycznej konkretności dzięki ludzkiej pamięci, wiedzy i wyobraźni, a przede wszystkim dzięki językowi, który najwierniej przechowuje kulturową naturę rzeczy i ludzi”***. Z jednej strony mamy więc w poezji Łucji Pecolt Arystotelesowską z ducha dążność do rejestrowania rządzących życiem praw i schematów ogólnych, z drugiej – Miłoszowski zachwyt konkretem.

            Zachwyt ten udziela się czytelnikowi od początku lektury i nie gaśnie długo po jej zakończeniu, mimo – a może właśnie: z powodu – znacznej rozpiętości emocjonalnej tekstów. I tak (przed)wiosenna afirmacja zjednoczenia z przyrodą, obecna np. w „Sonecie drzewnym”:


zbudź mnie, wierzbo mandżurska. zbudź mnie, proszę, z wiosną.

tęsknota tak szaleńczo po kępkach traw biegnie,

rusza kaskadą dźwięków – już czuję powietrze

jak drga. mgiełką się wmieszam albo chłodną rosą.


czy – „Kuracji prawie sonetowej”:


na zewnątrz białe grudnie i wieczna zmarzlina

pozbijała się w kłęby nieziemska tęsknota

zrobię miks z gruszki jabłka grejpfruta – zatrzymam

tak na szczęście zakleszczę smak lata w owocach


przechodzi płynnie w letnią pełnię i pewność:


Tu dąb szypułkowy przegląda się w wodzie,

zakwita zawilec, kokorycz, miodunka.

(„Lato czeka”),


dopóki wierzymy

w soczystą zieleń słowa, dopóty istnieje szansa

na słonecznomleczny wers**** – trzeba wracać; wysiać ziarno,

niech każdy ma swoją roślinę.

(„(Za)siewy”),


zaś subtelna figlarność z „Trio diplomatico let”:


lecz wieszczce zakochanej w eposach, w pamfletach

zupełnie coś innego chodziło po głowie;

krótkie formy? też lubię – jak każda kobieta.

może kiedyś popełnię, bo choć skąpe w słowie...


– w, przywodzący na myśl meliczny rodowód poezji, muzyczny liryzm w „Koloraturze”:


echo rozbrzmiewające w pustce*****.


drży w napięciu, oczekując kolejnych odbić.

wariacje na temat. kanon, fuga. co jeszcze

może się zdarzyć –


tenuto, tenuto, a tempo.


konsonans.


czy – we wstrząsające przeżycia napadniętej w parku kobiety:


zrozumiała, że jemu nie wolno odmawiać,

w dąbrowach poniosło się echem,

a cały księżyc stał się jak krew******.

(„Zanim”)


            Łucja Pecolt nie ogranicza się jednak w „Dogonić czas” do obserwacji przemian cyklów natury i relacji ze stanów wtopienia peelki w przyrodę lub doświadczeń z niej wyobcowujących – tom jest raczej kalejdoskopem, który, poza uderzającą do głowy feerią barw pór i przeżyć, urzeka także zazębianiem się i oryginalnością formy. Najciekawsze są dla mnie te utwory, gdzie poetka pozwala sobie na formalny eksperyment i twórcze poszukiwania. Jeden z kilku najbardziej charakterystycznych pod tym względem wierszy pozwolę sobie przytoczyć w całości:


Pop_lecznictwo. U źródeł


wpadam w złość – a wy?


a wy

kwalifikowani przypuszczalnie zasilą rzesze bez.

robotny do granic wytrzymałości karto(nowych) obejść

i-ma-dło-


nie


poręcznie sięgać po rzecz? pospolite środki.

słowo w cudzy(m)słowie zgarb

a ciało stawem co wedle niego gro-

bla-bla.


persona won graca! ok. ruchy łopato-logiczne.


Jak widać, autorka podejmuje w nim ciekawą, na wpół żartobliwą grę ze wspomnianym przeze mnie na początku recenzji podejściem mimetycznym: utwór stanowi analizę pewnego fenomenu ogólnego, jakim jest nepotyzm, lecz zarazem serwuje z przymrużeniem oka odwołanie do „naprawczej” funkcji literatury rodem z pozytywizmu (podział na segmenty: pop_lecznictwo sugeruje wszak, że samo nazwanie zjawiska zawiera w sobie antidotum nań). Na uwagę zasługuje tu nie tylko wzmiankowana segmentacja wyrazów, ale też np., przywodzący na myśl dźwiękonaśladowcze eksperymenty futurystów, zabieg z onomatopeją:


stawem co wedle niego gro-

bla-bla.


będący potwierdzeniem swoistego „eklektyzmu inspiracyjnego” Łucji Pecolt i – jednocześnie – jej umiejętności godzenia ze sobą przeciwstawnych tradycji i dykcji poetyckich.

            „Dogonić czas” to wreszcie – last but not least – poetycka dokumentacja najważniejszych chwil z życia współczesnej kobiety.


pamięć odradza się jak bluszcz:

wolna i dzika


umożliwiając przesączanie się wspomnień pierwszych miłości, zapamiętanie słodyczy i szczęścia macierzyństwa:


jeszcze wszystko się złoży w jedną piękną całość,

zobaczysz, wkrótce piersi napełnią się mlekiem,

a pomiędzy nas wciśnie się ono, kochanie.

popatrz – noc się wybudza łagodnym sfumato;

wzejdzie słońce i stopią się śniegi na grani,

i znów będziemy jedli waniliowy deser.

(„Créme brulée”),


kiedy biorę cię na ręce, stajesz się muzyką; to tak, jakbym

słyszała najpiękniejszą melodię pod słońcem – słucham

całą sobą, bo takie dźwięki muszą przynosić katharsis.

(„Aż wydaje się to nieprawdopodobne”)


            Łucja Pecolt jest przy tym autorką, której nie wymyka się żaden odcień ludzkiej egzystencji – również te mniej „różowe”, jak zmęczenie opieką nad dziećmi, nieodpowiedzialność i zabieganie młodych rodziców, czy te najbardziej smutne i bolesne – jak przejmujący zapis choroby i odejścia bliskiej osoby:


pamiętam niemal każde wypowiedziane wtedy słowo,

każdy grymas twarzy i pytające spojrzenie kochanych,

niebieskich oczu – nie będzie mnie już tak bolało, prawda?


jeszcze niedawno nikt o nim nie słyszał, a teraz nacieka

na ściany, rozpala ogniska, burząc dotychczasowe struktury.

uśmiecham się, choć nie jest mi łatwo żegnać się z tobą.

(„I tylko rozpacz jak te kruki (pamięci Mamy)”)


W takich (choć nie tylko takich) miejscach daje o sobie znać żarliwa wiara poetki, która – mimo całego bólu – żegna bliskich spokojnie, z nadzieją, że i oni zespolą się z mistrzem.

            „Dogonić czas” to tomik, który z nikim ani z niczym się nie ściga, raczej płynie spokojnym i esencjonalnym jednocześnie nurtem poetyckich opowieści, dowodząc, że liryka potrafi uczynić przemijanie dużo mniej dotkliwym i – zarazem – nieskończenie bogatszym w skarby wyłowione z wiecznie-nie-tej-samej-rzeki. Co więcej, każdy ma szansę odszukać w jej zmiennych nurtach inne cudowności. Gorąco polecam niezwykłą przygodę, jaką była dla mnie lektura tego wspaniałego tomu.


_______________________________________________________________


* wytłuszczone cytaty pochodzą z tomu „Dogonić czas”.

** „Słownik terminów literackich” pod red. Janusza Sławińskiego, wyd. Ossolineum 2010.

*** Ryszard Nycz „Wprowadzenie. Kulturowa natura, słaby profesjonalizm. Kilka uwag o przedmiocie poznania literackiego i statusie dyskursu literaturoznawczego” [w:] „Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy” wyd. Universitas 2012.

**** Agnieszka Kasprzycka i Łucja Pecolt.

***** Nalini Singh.

****** „Apokalipsa św. Jana” 6,12.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Notka o tomie "Zmyśl[ ]Zmysł" Laury Osińskiej

      W takie książki uciekam, gdy zaczynają strzelać za szybami, póki co telewizorów. Autorce udała się megaważna rzecz: wypowiedzieć ją....