„Kwazar” to debiutancki tomik wierszy Judyty Bednarczyk – malarki Vedic Art, autorki bajek dla dzieci, z wykształcenia filologa polskiego. Podwójne, literacko-malarskie zainteresowania poetki uwidaczniają się w tekstach, które są niezwykle plastyczne, a jednocześnie – obdarzone dużą dozą pisarskiej kreatywności.
Oryginalnością
mieni się już sam tytuł – „Kwazar”. Jak go rozumieć?
Autorka, zgodnie z astronomicznym znaczeniem „niby-gwiazdowego
obiektu”, mówi w motcie: jestem Światłem odległym i ciemnym,
z kolei gwiazda na okładce przypomina nieco kwiat o płatkach –
„odcinkach pamięci” różnej faktury i wzorów, za to
jednakowego kształtu. Wiersze zapraszają w podróż podwójnie
daleką, bo do „krainy dzieciństwa” i do wnętrza podświadomości
zarazem.
Pierwsze z nimi zetknięcie może mylić, wydają
się bowiem wstrzeliwać w pokutujący stereotyp „poezji kobiecej”
postrzeganej jako uczuciowa, sentymentalna, posługująca się
zestawem „zgranych” motywów, a przez to – mniej wartościowa.
To jednak tylko pozór. Wiersze Bednarczyk, owszem, emanują
uczuciowością i sięgają po popularne w poezji słowa-klucze,
nadają im jednak do tego stopnia własny, niepowtarzalny szlif, że
mówienie o słabości czy „słabszości” jej dzieł byłoby
grubym błędem.
I tak, „typowo
poetyckie” motywy, jak np. kwiaty, muszle, księżyc, śnieg, tracą
„nieznośny ciężar powtarzalności”, roztapiając swoją
substancjalność w dziwnym, oniryczno-niesamowitym niedookreśleniu:
księżyc nie ma
twarzy
księżyc nie ma początku.
(„Eksterioryzacja”)
czy wręcz – jak w
przypadku wieloznaczności końcowego słowa w wierszu „Larwa” –
w sobie nawzajem:
wilgotna
leżę w
korycie.
czekam
aż stopnieje
płatek.
Niekiedy, wskutek
„zatarcia” szczegółów, nieokreśloność ta prowadzi do
czegoś, co można by określić szkicem / emocjonalnym szkieletem
wiersza:
w czekaniu na
zmierzch
jest coś pięknego
(„Opium”)
Świadoma tego
„niedopisania” poetka w innym tekście stwierdza:
jest tylko obrys
zazębiający się niebezpiecznie
(„Muszla”)
Lęk przed
doprecyzowaniem? A jak wypowiedzieć to, co nigdy nie powinno mieć
miejsca? Pe-elka** utworu „Sekret” nazywa zło wprost:
dziewczyny gwałcone
przez ojców
zapadają się w podłogę
Artykulacja traumy
pomaga pe-elce w wyrzuceniu jej poza obręb tego, co ważne tu i
teraz:
wziąć jeden
[dziennik]
wypisać się
skreślić
by zaszumiało
Coś
był Ktoś taki
był, choć właściwie wcale
go nie
było
echo z posmakiem
malin
(„Kraciasta
sukienka”)
Zasygnalizowane w
ostatnim dwuwierszu niezwykłe, hipnotyzujące „wsłuchanie” w
przyrodę pojawia się w najbardziej nieoczekiwanych momentach /
porównaniach, np. – związanych z przeżywaniem czasu świątecznego
lub innych rytuałów:
pies podaje opłatek
z igliwia
(„Dziecięcy karnawał”);
muchy nasłuchują
lepkim zgonem
miód gotuje im paschę
(„Wiosna”);
księżyc łowi się
w staw
kondukt świerszczy
robiony
japońską metodą.
(„Japońska metoda”).
Często jest to więź
najbardziej poruszająca, pewnie dlatego, że wyrażona najprościej:
nocą odwiedza mnie
deszcz
sprawdza
wilgoć kwiatów.
(„Japońska
metoda”);
tak muszą śpiewać
kruki, gdy przychodzi im umierać
ze słońcem w dziobie
(„Parasol”).
Jak widać, blisko
bywa cząstkom tej, czerpiącej z rozmaitych tradycji, a złożonej
zazwyczaj z dużej liczby krótkich wersów, poezji do zwięzłości
i trafności haiku. Jednocześnie, odzywają się w niej echa
pierwotnie mroczne, nawet miłosne wyznania maskują przenikanie się
rejonów Erosa i Tanatosa, jak w wierszu „Odchodzisz”:
zapomniałam wziąć
oddech
od ciebie
Mesmeryczne misterium
będzie kultywowane – jak to ujmuje w „Homonimie” Bednarczyk –
niby dobrze skrojona twarz:
dopóki śmierć
daje we mnie
oznaki życia.
Bo chociaż autorka
przyznaje: najbardziej bolą mnie kwiaty, to przecież słowa
ostatniego wiersza brzmią:
kwiat przechowuje
siłę
tożsamość
słodką i
niewinną.
_________________________________________________
*
Tytuł recenzji pochodzi z tomiku „Kwazar”.
** pe-elka –
żeńska forma skrótu od „podmiotu lirycznego”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz