„stworzono mnie do małych śmiesznie małych rzeczy” – brzmi jedna z pierwszych wypowiedzi podmiotu/podmiotki. A może zasadniejsza byłaby forma: „podmiocia”? Tego samego, które pewnego razu
nie wiem, gdzie może być,
nie wiem, szukałem już wszędzie,
szukałem we wszystkich słownikach
(...)”
Czym/kim jest owo „ono”? Ideą i praktyką pierwotnego androginicznego nieoddzielenia, nierugowania z siebie żadnej z płci? Neutralizacją doświadczenia dychotomicznie płciowego? Wewnętrznym i zewnętrznym dzieckiem, które „marzy (…) / o coraz szczęśliwszym dzieciństwie”, a które ostatecznie skazane jest na „męczeństwo Piotrusia Pana”:
„gdy nie pamiętam usta
otwiera jak do krzyku
i zeskakuje z okna
choć nie potrafi już latać”
i/lub przynajmniej na „przepotwarzanie się”:
„skulone embrionalnie
udaję wciąż poczwarkę”
?
Niezależnie (a może właśnie: zależnie?), czy i jak owo „ono” nazwiemy – „przepadło jak kamień w ogień”, a, chociaż „dawniej rozmawialiśmy z kamieniami”, to „dziś kamień (…) / milczy”, nie wypowiadając nawet zwyczajowego „nie mam drzwi”,
„i nie da się podnieść
lub drzemie w pięść zawinięty
w kieszeniach dzieci
czeka”
Zostają więc „gry dziecięce”: „konik szachowy skacz[ący] / z pokoju do niepokoju”, „pałka / zapałka dwa kije / kto się nie schowa / nie żyje”, „aż nas wyzwoli przypadek”. Bo przecież nawet „na samym dnie / łóżka” można „odkry[ć] mały żywioł wulkan”, a w „rozbolałym żołądku” – „nigdy do końca nie spożyty / głód”...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz