Poród jako uniwersalne doświadczenie egzystencjalne, przeżywane zarówno przez matkę, jak przez dziecko, zarówno w sferze symbolicznej, jak i modus vivendi („Akt wychodzenia z ukrycia, z zamaskowania prowadzi do nagości prawdy egzystencjalnej, która okazuje się tautologiczna: celem dążenia jest bycie tym, kim się jest. Ale z drugiej strony ruch rodzenia się wskazuje przejściowość formy, jaką jesteśmy. Nawet nasza tożsamość nie wydaje się stała. Raczej wyłania się, niż jest. Zatem wysiłek rodzenia się może być znamieniem trwale nadanym naszemu istnieniu. Nie jesteśmy istotami wyłonionymi, lecz wyłaniającymi się, skazanymi na trud stanowiący naszą szansę. Musimy stale się rodzić, jeśli chcemy istnieć”). W ten sposób filozofka pokazuje, że feminizm to nie tylko jedna z (nie)cnót niewieścich rozwijanych gdzieś na marginesie „poważnej” dyskusji filozoficznej, ale stanowi samo centrum i zaczyn filozofii. W tym widzę główny walor i nowatorstwo tej książki, obfitującej w podobnie refleksyjne, indukcyjne wędrówki „od szczegółu do ogółu” (skądinąd aż ciekawe, ile uniwersaliów da się wyciągnąć z konkretu...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz