Stanisław Lem pisał w którejś powieści o uprawianym na opisywanej przez niego planecie odpowiedniku czynności seksualnych, tym się wszelako różniącym od ziemskiego seksu, że mieszkańcy owej planety podchodzą do niego na kompletnym luzie, bez poczucia wstydu, za to z towarzyszeniem emocji podobnych do sportowych. W "Jeśli zimową nocą podróżny" odwrotnie - główną osią napędową fabuły nie jest, jak w wielu powieściach, przyciąganie seksualne, acz towarzyszące mu zwykle emocje, takie jak pragnienie intymności, fascynacja drugą osobą, nienasycenie w zdzieraniu kolejnych "zasłon" tajemnicy pozostają bez zmian - tyle że wyzwolone nie popędem płciowym, a pragnieniem... lektury. To jedna z książek najbardziej intrygująco realizujących znane powiedzenie, że "czytanie jest sexy", i zarazem frapujący zapis swoistych "didaskaliów" wyświetlających się w głowie pisarza w trakcie pracy, przeżyć czytelnika podczas lektury oraz toczącej się pomiędzy nimi gry, której stawką jest ukonstytuowanie się tekstu literackiego jako artefaktu kultury i/lub wytworu sztuki czytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz