(obraz Pexels z Pixabay)
Krystyna
Wiatrowska – Aberracja sennego światła
pod sam koniec zrozumiałam, że to gwiazda w ostatnim błysku,
tylko zmyliłam zimną fotosferę z uśnionym olbrzymem w dali,
którego kroki podrzucały leniuchujących chłopców na trawie.
ostrzegłam, że spali nas śpiew promiennych, do pulsu. ruch
był światem na dnie i lustrem słabych, tak długo, aż umierali.
wtedy skoczyliśmy trzymając się za głowy, ale pod powierzchnią
słychać było wszystko inaczej, od nowa, trzy razy głośniej: tu, tu!
i okazało się, jak trzeba zejść, by znowu czuć pozorne życie, bo
senna jest głowa, ale niech senna jest głowa w zamian za światło1.
________________________________________________________
Senne załamania świata
Znacie ten moment tuż przed zaśnięciem, kiedy Czerwony Kapturek udaje się do Pułtuska, a 2+2= liczbie zespolonej albo urojonej? To dotarcie do pogranicza stanów ludzkiej świadomości przypomina chwilę, gdy światło przekracza granicę dwóch ośrodków, np. powietrza i wody – obu przezroczystych, a jednak: o różnych gęstościach. Dochodzi wówczas do załamania się wiązek światła. Oznacza to, że człowiek znajdujący się pod wodą widzi źródło takowego światła w innym miejscu niż się ono zgodnie z punktem widzenia "nadwodnego" obserwatora znajduje. Nie mówiąc o tym, że jest to światło przez (grubszą) warstwę wody mocno przytłumione.
Co, gdyby podobne prawa stosowały się do ludzkiej świadomości? – zadaje pytanie w pochodzącym z tomu Newralgion wierszu Krystyna Wiatrowska i odpowiada na nie w oryginalny sposób. Światło rozumu zostaje tu ugięte, wytłumione do gwiazdy w ostatnim błysku. Dziwne rzeczy dzieją się w wierszu z czasem, również tym gramatycznym: narracja rozpoczyna się od końca przedstawionej historii, po czym biegnie retrospektywnie do tyłu, by w ostatnim wersie uformować się w pozornie niegramatyczną wypowiedź (anakolut): senna jest głowa, ale niech senna jest głowa w zamian za światło. Co tu właściwie zaszło? Czyżby czas gramatyczny dotarł do nieprzepuszczalnej warstwy DNA ludzkiej świadomości i zamiast, zgodnie z oczekiwaniami odbiorców, przyjąć formę czasu przeszłego ("[...] niech senna będzie głowa [...]"), uległ odbiciu z powrotem w czas teraźniejszy?
W Aberracji... spotykają się i przenikają trzy różne światy: podwodnego nurkowania, hipnotycznego snu i rządzących kosmosem praw fizycznych. Należące do tych ostatnich zakrzywienie czasoprzestrzeni okazuje się jednak odnosić również do uniwersum czwartego, a mianowicie: stanów granicznych/pośmiertnych – śmierć jawi się tu nie jako punkt docelowy linearnej wędrówki człowieka, ale jako swoisty wszechświat równoległy, w którym da się snuć refleksje, np. na temat tego, jak trzeba zejść, aby znowu czuć pozorne życie. Pozorne, bo – zgodnie z Platońską filozofią – zakorzenione w doznawaniu zmysłowym: pod powierzchnią / słychać było wszystko inaczej, od nowa, trzy razy głośniej: tu, tu! Tak sformułowana wizja zaświatów wg Krystyny Wiatrowskiej przypomina nieco obraz zawarty w wierszach Michała Murowanieckiego ("śmierć to powieść szkatułkowa"; "darmowe minuty do wykorzystania // na dnie"2), wydaje się jednak dużo bliższa klaustrofobii (lub co najmniej – przywoływanej genialną, wzorowaną na "tam-tamie" onomatopeją tu, tu! – klaustrofonii). Zanurzywszy się w nią, chce się parafrazując powiedzenie Maxa Frischa3 zapytać: dlaczego wszędzie jest tutaj? Czy nie ma ucieczki z rozpędzonej karuzeli wcieleń, życia, śmierci i życia po śmierci?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak właśnie jest – w kołowrocie gwiezdnego zegara kręcimy się w kółko. Świadczą o tym choćby słowa: śpiew promiennych spali nas do pulsu (czyli: tchnie w nas ponownie po unicestwieniu regularny oddech). Jeżeli jednak czytać puls jako cechę pulsarów (na co naprowadzać może choćby uśniony olbrzym w dali), to wypalony i niegościnny charakter tych pozostałości gwiazd supernowych sugeruje powolne wygaszanie życia, nasz akces do nicości. Jednym z ciekawszych efektów utworu jest fakt, że powyższe interpretacje nie wykluczają się nawzajem, a przeciwnie – tkwią jedna w drugiej niczym narracje w powieści szkatułkowej czy też (jak śpiewa Laurie Anderson) "another world spinning inside of this one". Podążając za słowami tej zjawiskowo podwodnej piosenki można by rzec, że wszechświat wiersza stanowi "kryptogram", zaszyfrowaną wiadomość z wirującej wolno galaktyki naszej podświadomości, dla której semantyczne alternatywy takie jak: "oni spali" i "spali nas śpiew" – zupełnie jak: "take me with you" i "take me as I am" – nie są rozłączne, a spojone migotliwą falą onirycznej głębi.
pod sam koniec zrozumiałam, że to gwiazda w ostatnim błysku,
tylko zmyliłam zimną fotosferę z uśnionym olbrzymem w dali,
którego kroki podrzucały leniuchujących chłopców na trawie.
ostrzegłam, że spali nas śpiew promiennych, do pulsu. ruch
był światem na dnie i lustrem słabych, tak długo, aż umierali.
wtedy skoczyliśmy trzymając się za głowy, ale pod powierzchnią
słychać było wszystko inaczej, od nowa, trzy razy głośniej: tu, tu!
i okazało się, jak trzeba zejść, by znowu czuć pozorne życie, bo
senna jest głowa, ale niech senna jest głowa w zamian za światło1.
________________________________________________________
Senne załamania świata
Znacie ten moment tuż przed zaśnięciem, kiedy Czerwony Kapturek udaje się do Pułtuska, a 2+2= liczbie zespolonej albo urojonej? To dotarcie do pogranicza stanów ludzkiej świadomości przypomina chwilę, gdy światło przekracza granicę dwóch ośrodków, np. powietrza i wody – obu przezroczystych, a jednak: o różnych gęstościach. Dochodzi wówczas do załamania się wiązek światła. Oznacza to, że człowiek znajdujący się pod wodą widzi źródło takowego światła w innym miejscu niż się ono zgodnie z punktem widzenia "nadwodnego" obserwatora znajduje. Nie mówiąc o tym, że jest to światło przez (grubszą) warstwę wody mocno przytłumione.
Co, gdyby podobne prawa stosowały się do ludzkiej świadomości? – zadaje pytanie w pochodzącym z tomu Newralgion wierszu Krystyna Wiatrowska i odpowiada na nie w oryginalny sposób. Światło rozumu zostaje tu ugięte, wytłumione do gwiazdy w ostatnim błysku. Dziwne rzeczy dzieją się w wierszu z czasem, również tym gramatycznym: narracja rozpoczyna się od końca przedstawionej historii, po czym biegnie retrospektywnie do tyłu, by w ostatnim wersie uformować się w pozornie niegramatyczną wypowiedź (anakolut): senna jest głowa, ale niech senna jest głowa w zamian za światło. Co tu właściwie zaszło? Czyżby czas gramatyczny dotarł do nieprzepuszczalnej warstwy DNA ludzkiej świadomości i zamiast, zgodnie z oczekiwaniami odbiorców, przyjąć formę czasu przeszłego ("[...] niech senna będzie głowa [...]"), uległ odbiciu z powrotem w czas teraźniejszy?
W Aberracji... spotykają się i przenikają trzy różne światy: podwodnego nurkowania, hipnotycznego snu i rządzących kosmosem praw fizycznych. Należące do tych ostatnich zakrzywienie czasoprzestrzeni okazuje się jednak odnosić również do uniwersum czwartego, a mianowicie: stanów granicznych/pośmiertnych – śmierć jawi się tu nie jako punkt docelowy linearnej wędrówki człowieka, ale jako swoisty wszechświat równoległy, w którym da się snuć refleksje, np. na temat tego, jak trzeba zejść, aby znowu czuć pozorne życie. Pozorne, bo – zgodnie z Platońską filozofią – zakorzenione w doznawaniu zmysłowym: pod powierzchnią / słychać było wszystko inaczej, od nowa, trzy razy głośniej: tu, tu! Tak sformułowana wizja zaświatów wg Krystyny Wiatrowskiej przypomina nieco obraz zawarty w wierszach Michała Murowanieckiego ("śmierć to powieść szkatułkowa"; "darmowe minuty do wykorzystania // na dnie"2), wydaje się jednak dużo bliższa klaustrofobii (lub co najmniej – przywoływanej genialną, wzorowaną na "tam-tamie" onomatopeją tu, tu! – klaustrofonii). Zanurzywszy się w nią, chce się parafrazując powiedzenie Maxa Frischa3 zapytać: dlaczego wszędzie jest tutaj? Czy nie ma ucieczki z rozpędzonej karuzeli wcieleń, życia, śmierci i życia po śmierci?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak właśnie jest – w kołowrocie gwiezdnego zegara kręcimy się w kółko. Świadczą o tym choćby słowa: śpiew promiennych spali nas do pulsu (czyli: tchnie w nas ponownie po unicestwieniu regularny oddech). Jeżeli jednak czytać puls jako cechę pulsarów (na co naprowadzać może choćby uśniony olbrzym w dali), to wypalony i niegościnny charakter tych pozostałości gwiazd supernowych sugeruje powolne wygaszanie życia, nasz akces do nicości. Jednym z ciekawszych efektów utworu jest fakt, że powyższe interpretacje nie wykluczają się nawzajem, a przeciwnie – tkwią jedna w drugiej niczym narracje w powieści szkatułkowej czy też (jak śpiewa Laurie Anderson) "another world spinning inside of this one". Podążając za słowami tej zjawiskowo podwodnej piosenki można by rzec, że wszechświat wiersza stanowi "kryptogram", zaszyfrowaną wiadomość z wirującej wolno galaktyki naszej podświadomości, dla której semantyczne alternatywy takie jak: "oni spali" i "spali nas śpiew" – zupełnie jak: "take me with you" i "take me as I am" – nie są rozłączne, a spojone migotliwą falą onirycznej głębi.
1K.
Wiatrowska, Newralgion, Fundacja Duży Format, Warszawa 2015,
s. 5.
2Michał
Murowaniecki, Spięcie, Biblioteka Arterii, Łódź 2010.
3„Dlaczego
jest zawsze dzisiaj?”, Max Frisch, Powiedzmy, Gantenbein,
Czytelnik 1980.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz