Po „Obroty cudów”, wybór wierszy i esejów Laury (Riding) Jackson, sięgnęłam, zachęcona nazwiskiem tłumaczki, Julii Fiedorczuk (moim zdaniem, jednej z najciekawszych współczesnych polskich poetek), i nie zawiodłam się. Zawarte w zbiorze wiersze, intelektualnie stymulujące, czyste „jak łza”, podejmują często tematy prawdy i fałszu, życia i śmierci, poezji i znaczenia. Jak w wierszu „Zły sen”:
Który z dwóch
kwiatów
Rosnących po dwóch stronach muru
Chciałaby nosić
we włosach
Głodna dziewczynka śniąca ten zły sen
Gdyby ze
strachu nie zbladła
I z muru nie spadła?
Jeden był
prawdziwy
Drugi był fałszywy
Oba takie same.
Ona się
wahała, one zwiędły.
Zmarły.
Odszedł głód.
Nie ma już
muru.
Sen przeszedł w ranek.
Dziewczynka mówi, nadto
pamiętając:
Mamo, coś dziwnego,
Dwa uśpione
kwiaty,
Widziałam jeden, a drugiego nie.
Jeden był żywy, a
drugi był martwy.
Byłam tak głodna głodu.
Teraz już się
nie dowiem, tę stronę wybrać czy tamtą,
Wszystko przez
śniadanie i życie po śnie.
czy w poemacie prozą
„Poeta: kłamliwe słowo”:
„(...)
Poeta to
fałszywa ściana: to kłamliwe słowo. To ściana, która zamyka, a
jednak nie zamyka.
Ale to nie jest ściana, która zamyka, a
jednak nie zamyka. To ściana, w którą trzeba wniknąć, to nie
kolejna wysokość, to nie kolejny sezon. Za tą ścianą nie ma
następnej głębi ani następnej wysokości, nie ma podróży ani
żadnych częściowych wycieczek. Stańcie więc naprzeciwko mnie i
dobrze mi się przyjrzyjcie. Wznoszę się przed wami jak ściana
poety, ale nie jestem poetką ścian wznoszących się pomiędzy
coraz to nowymi horyzontami, nie jestem poetką fałszywych ścian,
takich, które trzeba przeskakiwać. Oto, nareszcie, prawdziwa
ściana: możecie tylko dobrze mi się przyjrzeć i we mnie zobaczyć
dal.
(...)”
Podobnie
głęboka eksploracja wspomnianych zakresów
ontologiczno-epistemologicznych nie dziwi: w swoich wczesnych esejach
pisarka utożsamia poezję z prawdą, i zarazem walczy żarliwie
przeciw „czytaniu wierszy z niewłaściwych poezji powodów”,
takich jak np. chęć wprawienia się w „nastrój poetycki” czy
dowiedzenia się czegoś o świecie. Bo „wiersz jest odsłonięciem
prawdy tak fundamentalnego i ogólnego rodzaju, że poza słowem
>>poezja<< żadna nazwa nie jest tu adekwatna oprócz
słowa >>prawda<<. Wiedza implikuje odrębne dziedziny
specjalistycznych badań i odkryć; byłoby nieścisłością uznać
poezję za jakiś rodzaj wiedzy. Jest nieścisłością uznać poezję
nawet za jakiś rodzaj prawdy, ponieważ prawda nie ma rodzajów”.
Autorka protestuje przeciwko „przypisywaniu przymusu poezji siłom
zewnętrznym – bogom, muzom, ba, nawet muzom tak humanistycznym jak
Polityka”. Ironizuje: „Lament dziewiętnastego wieku: >>Gdzie
jest Bard?<<. Wersja dwudziestowieczna: >>Gdzie jest
Muza?<<. A w Ameryce: >>Gdzie jest Mit?<< –
innymi słowy, wymyślmy sobie nowe, właściwe poezji, powody:
Indian, Kolumba, Johna Browna czy Brookliński Most, czyli jakiś
nowy temat, ekscytujący z takiego powodu, że jeszcze nigdy nie
został użyty jako materiał poetycki”. A przecież „Poezja
(chwała dziecięctwu) zasadniczo nie należy do Mitu. Jest całą
prawdą, o której wie, to znaczy nie wie nic. Jest sztuką nieżycia.
Nie ma żadnego systemu, harmonii, formy, publicznego znaczenia czy
poczucia obowiązku. Poezja jest czymś, co się dzieje wtedy, kiedy
dziecko spełznie z ołtarza i ma >>zamiar stanowczy być nader
przekorną istotą<< – ma zamiar nie udawać, nie uczyć się
mówić i wersyfikować. Za każdym razem wymyśla sobie nowy język
i natychmiast go zapomina. Za każdym razem, kiedy otwiera usta, musi
wszystko zaczynać od początku. Właśnie dlatego pozostaje
dzieckiem i dzieckiem (chwała dziecięctwu) umiera. W sztuce
nieżycia nie jest się ulotnie wiecznym – jest się wiecznie
ulotnym”.
Jakby
na potwierdzenie ostatnich słów, po 1938 roku Laura (Riding)
Jackson milknie nagle jako poetka. Zaczyna dostrzegać „wir
poetyckiej sztuczności i jej obezwładniające wymogi, wymogi
wzorców rytmicznych i harmonijnej gry dźwięków, wypaczające
naturalne właściwości intonacji i słowa”, określając
jednocześnie swoją lirykę jako „poezję in extremis”. Nie
wróci nigdy do wierszy. Poświęci się badaniom nad językiem,
tworząc eseje optujące m. in. za cywilizacyjną odpowiedzialnością
i „unitaryzmem” myślenia. Postulowaną w odniesieniu do poezji
„pozytywność” przeniesie na szerszy grunt wiedzy o znaczeniu i
refleksji nad bytem. We wzruszającym eseju „Na koniec” napisze:
„W historii egzystencji roi się od nieporozumień, częściowo
widocznych, częściowo niewidocznych. Podtrzymywanie nadziei na
możliwość sprostowania to historia miłości. Kochane jest to, w
czym widzi się odbicie swojej nadziei na całkowite sprostowanie.
To, w czym dostrzega się odbicie swojego bólu płynącego ze
świadomości, iż sprostowanie jest niewystarczające, jest
najukochańsze”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz