wtorek, 6 sierpnia 2024

O "Katawotrze" Przemysława Owczarka

 

 


 

 

        „Katawotra” Przemysława Owczarka to tom kompleksowy, dostarczający czytelnikom przekrojowego obrazu wszelkich warstw nadziemia i podziemia. Czytając ją, nieuniknienie poruszamy się i uzgadniamy ze sobą różne piętra i „punkty widokowe” odbioru. Mnie, jako osobę zainteresowaną neolingwistyczną poetyką, zafrapował przede wszystkim poziom (że tak to zneologizuję;) 'neo-loggii', skąd rozpościera się wszechstronnie reprezentatywny widok na całą rzeczywistość przedstawioną: „biedę, [która] piszczy”; neolibkowe gmaszysko-straszysko (tak zadomowione w naszym krajobrazie pod postacią „stali, szkła, cegły, betonu”, że nikt nawet nie pyta, czemu „drzewo sztachnęło się pyłem”, a ludzie – „propagandzią”); „lasy mieszane”, gdzie hopefully zachodzi „krecia robota” poezji; wreszcie: całe królestwo podziemia, kiedy podmiot „wlazł w cytat, wykrot, skrytą norę”, „jakby miał stracić go grunt” (cóż bardziej burzącego naszą czytelniczą małą stabilizację niż widmo tego szafotu?)
            To jednak tylko pierwszy czytelniczy rzut oka z wygodnego balkonu, na „teatr”, którego powinniśmy przecież „dotknąć, bo nas odegra”. Podmiot nie zasiaduje się na pozycji obserwacyjnej – on, powiedziałabym, neo-se-mantykuje po największych koszmarach naszej ponowoczesnej, scyfryzowanej rzeczywistości: „prawd[zie] – real[u] ciemny[m] dla ludu. rze[zi] pomalutku. sceneri[i] ruin i przemoc[y]. r[owie], nad którym uschło ostatnie drzewo. tak nas rucha historia. jej miazga. sedno”. Nad horyzontem króluje „starlink Elona Fausta. ten niby gon. nim rzeka wciągnie na dno. tam, do nagich cząstek”. Oto wizja subatomowego wręcz rozpadu, porównywalna chyba tylko z dezintegracją świata zawartą w „Bluesie Bozonu Higgsa” i we wszystkich jego saturnowo pierścienistych powidokach z piosenek Nicka Cave'a.
              Na spotkaniu w Domu Literatury w Łodzi autor opowiadał nader przejmująco o depresji, poczuciu niemocy i wkurwie. Prowadzący spotkanie Rafał Gawin podsumował jego tom, mówiąc, że to najdoskonalsze dzieło łódzkiego poety, który dotychczas sięgał po poetykę bardziej abstrakcyjną, a dopiero tutaj „dotknął ziemi” (i podglebia). Myślę, że to jest właśnie to paradoksalnie dobroczynne, opóźnione działanie boga melancholii, Saturna, który równocześnie z depresją i marazmem zsyła na dotknięte nimi osoby błogosławieństwo dystansu, przymusowego oddalenia od świata, by następnie mogli się oni doszukać pełnego smaku życia i śmierci na równi. Bo czyż nie to właśnie sprowadza Orfeuszy do podziemi, gdzie przecież „nigdy nie odnajdą straty”? Jako rzecze Owczarek, "każda legenda ciemnieje od spodu, jakby dążyła do pełni".
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Notka o tomie "Zmyśl[ ]Zmysł" Laury Osińskiej

      W takie książki uciekam, gdy zaczynają strzelać za szybami, póki co telewizorów. Autorce udała się megaważna rzecz: wypowiedzieć ją....