Mało esencjonalne, co jest dość
logiczne, bo Derrida wypowiadał się przeciw esencjalizmowi ;)
Filozof tropi metafizykę w pozytywnym waloryzowaniu mowy (kontra
pismo), ducha (kontra ciało), czy uogólniając oba te przypadki:
wnętrza (kontra zewnętrza), i w przypisywaniu pierwszym członom
tych opozycji pierwotności. Pokazuje, jak w tradycji
„ontoteologicznej” (ale też np. językoznawczej) pismo stało
się „głównym podejrzanym”, które należy poddać egzorcyzmom
w celu przywrócenia „naturalnego”(sic!) stosunku między głosem
a jego zapisem. Postuluje jednak nie przywrócenie/wykazanie
niewinności pisma, a pokazanie, że „istnieje źródłowa przemoc
pisma, ponieważ język jest przede wszystkim – w sensie, w jakim
stopniowo będzie się odsłaniał – pismem. >>Uzurpacja<<
zawsze już się zaczęła”. Jako fance pisma nieświętego (i
antyfance „natury”) bardzo mi się takie podejście podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz