Mam trzy definicje.
Pierwsza, taka najbardziej oczywista czy powierzchowna, brzmiałaby:
Poezja
to prawda wsłuchania w naturę. Jakby podmiotka nie chciała (tu cytat z
Macieja Woźniaka) przeszkadzać „ziemi mówić jej własnym, wilgotnym
językiem”. I ta niechęć do „wchodzenia naturze w słowo” ma jak dla mnie
genialny wyraz już na poziomie interpunkcji – nawiasy w tytułach! –
jakby autorka wiedziała, że gest nazywania wiąże się z symboliczną
przemocą, więc zamiast tego pozwala przyrodzie przemówić (przede
wszystkim poprzez bardzo kojący, wyciszony rytm) i tylko nieznacznie jej
wtóruje.
To zatopienie w przyrodzie czuć w takich frazach jak:
„nie wiem [...] czyimi płucami oddycham”
czy:
„ziemia na współ ziemia”
Jednocześnie
poprzez to imaginarium przyrody te wiersze w absolutnie cudowny dla
mnie sposób wyrażają jedność narodzin i śmierci, np. we fragmentach:
„oddech obieg ziemi
połączenia atomów i rozpad wpływanie
tlenu bulgotanie wody wdech
fotosynteza zanikanie tkanek”
„gdy rośnie las las umiera”
„nie da się oddzielić
zranione od niezranionego żywicą”
Druga definicja: poezja to prawda języka uchwyconego in statu nascendi, wyłaniania się języka z nicości. Pod względem totalności doświadczenia mogłabym porównać projekt Pauliny Pidzik tylko z „Falami” Virginii Woolf. Podobny jest rytm, duża liryczność, zanurzenie w przyrodzie, i podobny jest też punkt wyjścia, taka jakaś dziecięca naiwność i bezbronność percepcji, jakby uczenie się świata od początku:
„pierwsze jest granatowe gdzie mnie nie było gdzie
zabrakło przybyło na ileś z dlaczego
próbuję zapamiętać to które zaczynało ale nie znam jeszcze
słów”
(z wiersza „(odpamiętywanie pierwsze)”)
U
PP to stwarzanie świata na nowo wiąże się oczywiście z nazywaniem po
raz pierwszy, ale inaczej niż u Adama w Biblii, nie jest to akt
narzucający, despotyczny, tylko raczej dialogizujący:
„przesuwamy łóżka dłonie splatamy przeciw
jakby to mogło ochronić
tamto to niebo tamte jesiony”
Pytania,
jakie mi się nasunęły przy lekturze tego tomu, to m.in.: jaka jest
relacja człowieka do przyrody? Co było pierwsze: język czy świat? Czy
śmierć jest końcem/przeciwieństwem życia, czy jego częścią?
Trzecia definicja pochodzi od poetki Laury Riding Jackson, która pisała:
„wiersz
jest odsłonięciem prawdy tak fundamentalnego i ogólnego rodzaju, że
poza słowem >>poezja<< żadna nazwa nie jest tu adekwatna
oprócz słowa >>prawda<<”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz